Żałoba, jak się objawia, u kogo szukać pomocy [ARTYKUŁ SPONSOROWANY]
Nie ma prostych odpowiedzi, gdy mowa o żałobie. To jak wędrówka przez nieznaną krainę - czasem pod nogami czujesz twardy grunt, innym razem zapadasz się po kolana w ruchome piaski emocji.
Inne z kategorii
Św. Wirgiliusz, biskup - patron dnia (27 listopada)
Św. Leonard z Porto Maurizio, prezbiter - patron dnia (26 listopada)
Pamiętam, jak moja babcia odeszła. Świat się kręcił, a ja stałam w miejscu, ogłuszona ciszą, która zapadła po jej śmierci. Wtedy nie wiedziałam, że to dopiero początek długiej drogi.
Żałoba przychodzi falami. Raz jesteś na szczycie - wspominasz z uśmiechem, innym razem fala smutku zwala cię z nóg. I wiesz co? To normalne. Całkowicie, cholernie normalne.
Ale co robić, gdy czujesz, że toniesz?
Szukaj ludzi. Tak, wiem - chcesz się zamknąć w czterech ścianach i lizać rany. Ale izolacja to pułapka. Psycholog? Jasne. Grupa wsparcia? Czemu nie. Przyjaciele, którzy po prostu będą? Bezcenne.
Słyszałam ostatnio o terapii EMDR - podobno cuda działa przy traumie po stracie. Albo o mindfulness - niby modne słowo, ale podobno pomaga wrócić do tu i teraz, gdy wspomnienia ciągną w przeszłość.
A co, jeśli boisz się zapomnieć? To częsty lęk. Jakby pamięć o zmarłym była delikatną świecą, którą lada podmuch może zgasić. Ale wiesz co? Ta świeca jest silniejsza, niż myślisz. Wspomnienia nie znikają - zmieniają się. Z ostrego bólu w ciepłe ukłucie w sercu.
Moja przyjaciółka znalazła ukojenie w pisaniu listów do zmarłego męża. Inny znajomy zaczął biegać - podobno endorfiny pomagają. A moja ciotka? Ona po prostu płakała. Dużo. I też było ok.
Bo nie ma jednej dobrej drogi przez żałobę. To twoja osobista ścieżka - kręta, wyboista, czasem prowadząca donikąd. Ale jest twoja.
I wiesz co? Nie musisz iść nią sam. Są ludzie, którzy przeszli tę drogę przed tobą. Którzy mogą podać ci rękę, gdy potkniesz się o kamień rozpaczy czy wpadniesz w dziurę smutku.
Może to psychoterapeuta z doświadczeniem w leczeniu PTSD? Albo grupa wsparcia w lokalnym ośrodku zdrowia? A może po prostu przyjaciel, który usiądzie z tobą w milczeniu, gdy słowa są zbyt ciężkie?
Żałoba to nie wyrok. To proces. Trudny, bolesny, ale też... transformujący. Bo wychodzisz z niego inny. Silniejszy? Może. Bardziej wrażliwy? Pewnie tak. Z nową perspektywą na życie i śmierć? Na pewno.
Między falami emocji, a codziennymi obowiązkami, pojawia się jeszcze jedna kwestia - organizacja pogrzebu. To zadanie, które spada na nas w najmniej odpowiednim momencie. I tu właśnie wkracza zakład pogrzebowy. Wbrew stereotypom, to nie są bezduszni przedsiębiorcy żerujący na ludzkiej tragedii. Dobry zakład pogrzebowy to sprzymierzeniec w tych trudnych chwilach. Pamiętam, jak pan Marek z lokalnego zakładu zajął się wszystkim, gdy odchodziła moja ciocia. Dyskretnie, z szacunkiem i zrozumieniem przeprowadził nas przez labirynt formalności. Doradził w kwestiach, o których nawet nie pomyśleliśmy - od wyboru trumny po organizację stypy. To było jak znalezienie przewodnika, gdy błądzisz we mgle. Nie zastąpi on terapeuty czy bliskich, ale w tych pierwszych, oszołomionych dniach po stracie, taka praktyczna pomoc jest na wagę złota. Pozwala skupić się na tym, co najważniejsze - przeżywaniu żałoby i żegnaniu bliskiej osoby.
Więc jeśli czujesz, że tracisz grunt pod nogami - sięgnij po pomoc. To nie wstyd. To akt odwagi i miłości do siebie.
Bo zasługujesz na wsparcie. Na zrozumienie. Na czas i przestrzeń do przeżycia swojej straty.
I pamiętaj - nawet w najciemniejszą noc, gwiazdy wciąż świecą. Czasem trzeba tylko trochę poczekać, aż oczy przywykną do ciemności.
(Artykuł sponsorowany)