Felieton 27 Nov 2023 | MP
Jeszcze o „in vitro” [FELIETON]

fot. Pixabay

Może budzić pewne zdziwienie fakt, że politycy znani skądinąd z umiarkowanie konserwatywnych i generalnie prochrześcijańskich poglądów, często skłaniają się ku poparciu ustawowych rozwiązań nie tylko umożliwiających, ale aktywnie promujących zapłodnienie pozaustrojowe.

Nie analizowałem szczegółowo badań socjologicznych, ale również spora część społeczeństwa zdaje się nie widzieć sprzeczności między wyznaniem wiary katolickiej a poczęciem swego dziecka w sposób sztuczny, gdyby zaszła taka potrzeba.

Pomijam fakt, że politycy liberalni uciekają się tu do nieuczciwego chwytu retorycznego, domyślnie przenosząc negatywną ocenę etyczną samego procederu sztucznego zapłodnienia na dziecko w ten sposób poczęte, a następnie zarzucając obrońcom naturalnego sposobu płodzenia potomstwa, że niby stygmatyzują „dzieci z in vitro”. Ja takich rzeczywistych stygmatyzacji po stronie konserwatywnej nie zauważyłem. Nawet u prof. Roszkowskiego w słynnym hejtowanym akapicie takiej stygmatyzacji nie było. Była ocena procesu i pytania o jego konsekwencje w stosunku do tego dziecka. Ciekawe jak podejdzie do tego sąd, moim zdaniem będzie to jeden z bardziej interesujących procesów w ostatnim czasie.

Ale tymczasem Wysoki Sejm RP postanawia jako pierwszy merytoryczny projekt w tej kadencji rozpatrzyć obywatelski projekt o finansowaniu in vitro. I dlatego debata rozpoczyna się na nowo na różnych płaszczyznach.

Jest to debata niezwykle trudna. Jeśli weźmiemy do ręki instrukcję Kongregacji Nauki Wiary „Donum vitae”, o szacunku dla rodzącego się życia i o godności jego przekazywania, to znajdziemy tam dość długi, precyzyjny, radykalny wywód argumentujący dlaczego zapłodnienie pozaustrojowe człowienia nie jest i nie będzie nigdy godziwe. Jak podkreśla sama instrukcja, są to argumenty nie wynikające z jakiegoś nierozumnego nakazu religijnego w stylu „bo tak”, lecz przeciwnie, opierające się o założenie wielkiej godności osobowej człowieka, która powinna być zrozumiała również dla niewierzących.

Ale nie jest zrozumiała i to właśnie jest największym powodem do zmartwienia. Nie jest zrozumiała, ponieważ cała współczesna edukacja, cały proces kształcenia, cała kultura, porzuciła tę prawdę, a jeśli zachowała z niej jakieś resztki, są one niespójne i niezrozumiałe. Chesterton kiedyś pisał że „współczesny świat jest pełen dawnych chrześcijańskich cnót, które nagle oszalały. Oszalały dlatego, że zostały odseparowane od siebie i błąkają się po świecie samotnie”. Podobnie jest z fundamentalnymi prawdami, które kiedyś nazywano dogmatami (ten sam Chesterton stwierdził kiedyś genialnie, że dogmat, to prawda oczywista, która została przed kogoś zakwestionowana i dlatego musi być broniona).

Żeby odzyskać rozumienie godności człowieka musimy najpierw odzyskać rozumienie całego świata, jego istnienia i jego celu. Jednym słowem musimy odzyskać filozofię. Na nowo nauczyć się odróżniać naturę od przyrody i z pokorą przyjąć (co kiedyś zakwestionowano), że byty mają nie tylko przyczynę ale i cel. A kiedy już zaczniemy to rozumieć, (uwaga, dopiero teraz wchodzimy na płaszczyznę religijną) trzeba na nowo zastanowić się co to znaczy, że człowiek został stworzony, odkupiony i że ma być zbawiony, czyli że jest powołany do oglądania Boga i dlatego tylko Bóg, który go do życia powołał, może być panem jego życia i śmierci.

Dopiero wtedy, gdy na nowo zrozumiemy jak wielki jest cud poczęcia i narodzin, jak wielki jest dramat i majestat śmierci, dopiero wtedy zrozumiemy, dlaczego nie wolno nam się godzić na in vitro.

Ale dopóki tego nie rozumiemy, a uważamy, że mamy prawo się tym posługiwać, jesteśmy jak dzieci, które założyły opaski na oczy i zaczęły się bawić prawdziwą, śmiercionośną bronią.

Maksymilian Powęski

 

Otwórz zdjęcie

 

MP

MP Autor

Maksymilian Powęski